- Matt, przykro mi ale to już koniec. - powiedziała Elena a w jej głosie brzmiała rozpacz.
Wyciągnęła
rękę, chwytając klamkę drzwi frontowych mieszkania swojego
byłego już chłopaka i wybiegła na dwór. Podmuch chłodnego
nocnego wiatru omiótł jej twarz, rozwiewając ciemne włosy które
w ciemności wydawały się nieomal czarne. W jej myślach co rusz
pojawiała się zraniona twarz blondyna. Mocniej okryła się kurtką
i ruszyła w stronę swojego domu odprowadzona tylko słabym
blaskiem księżyca, dryfującego po nocnym niebie. Tak było już w
tym małym mieście, że lampy oświetlające drogi zbyt często
były po prostu popsute. Dziewczyna omiotła ulice swoimi czujnymi
brązowymi oczami mając wrażenie, że ktoś ją obserwuję.
Pokręciła głową odganiając te myśli jednak i tak przyspieszyła
kroku skręcając w stronę swojego domu. Uczucie o bezwładniejącego
strachu pogłębiło się gdy skręciła w uliczkę gdzie nawet
słaby blask księżyca nie docierał. Przystanęła na chwile
nasłuchując jakiś kroków, jej serce podskakiwało jakby miało
zaraz wyrwać się z jej piersi. Położyła dłoń w tym miejscu i
rzuciła się biegiem w stronę słabego światła latarni na końcu
uliczki. Nie zwracała uwagi na nic co mijała gdy nagle uderzyła z
ogromną siłą w czyjś tors. Przerażona podniosła wzrok tym
samym trafiając na hipnotyzujące niebieskie tęczówki
nieznajomego mężczyzny.
-
Prze... przepraszam - Wyjąkała bardzo niezrozumiale próbując
wyminąć go. W słabym świetle latarni zauważyła jego rysy
twarzy. Wydawał się być bardzo przystojny. Elena opuściła głowę
zasłaniając swymi długimi włosami twarz, chciała po prostu
wydostać się z tego zaułku i iść do domu bez żadnych
problemów. Stało się to jednak nie realne gdy ów chłopak
zacisnął dłonie na jej przedramieniu tym samym zatrzymując ją w
miejscu. Brunetka westchnęła cicho przewracając oczami już
sfrustrowana.
-
Nic się nie stało. Jestem Damon. - odpowiedział chłopak
posyłając w stronę dziewczyny jeden z tych swoich powalających
uśmiechów zarezerwowanych tylko dla kobiet. Doskonale widział, że
stojąca przed nim istota się speszyła co jak zwykle bardzo mu się
podobało. - Coś się stało ? Widziałem, że się spieszyłaś -
dodał po chwili udając wielkie zmartwienie. Jednak nasłuchiwał
sam mając nadzieję, że pomoże mu to w rozwikłaniu zagadki
dlaczego brunetka uciekała jedyne co usłyszał to szelest liści w
pobliskim lesie. Pewnie jakieś zwierzę się wydostało bliżej
drogi.
-
A, to nic takiego - odparła automatycznie posyłając uśmiech w
stronę chłopaka tym samym ganiąc siebie w myślach za
wcześniejsze rozproszenie swojej uwagi uśmiechem Damona. - Po
prostu miałam takie dziwne uczucie... - tłumaczyła się sama nie
wiedząc dokładnie dlaczego. Pewnie przez obecność tego
oszołamiająco seksownego faceta. - Jestem Elena. - Podała mu dłoń
na przywitanie a on zamiast nią potrząsnąć jak robi to większość
nastolatków ujął jej dłoń jak prawdziwy dżentelmen i ucałował
jej wierzch jak w jakimś romantycznym filmie z lat 90. Na Eleny
twarzy pojawiły się piękne rumieńce dodając jej tym samym
jeszcze więcej uroku. Widać było, że chłopak był nawet
zainteresowany tym co mówiła dziewczyna jednak pomimo tego
wszystkiego spieszyło jej się trochę do domu - Przepraszam, ale
naprawdę muszę już iść - wyszeptała wyrywając się z uścisku
chłopaka.
-
Odprowadzę Cię do domu aby się upewnić, że ci się nic nie
stało - zaoferował nie spuszczając wzroku z nowo poznanej
dziewczyny. Wiedział, że nawet gdy zacznie protestować nic go nie
przekona by ją zostawił w spokoju, po prostu czuł jakieś pole
magnetyczne które odkąd tylko wpadła na niego ciągnęło go do
niej. To było naprawdę dziwne uczucie, przynajmniej dla wampira.
-
Nie, naprawdę nie musisz to jest już nie daleko - upierała się
jednak przy swoim cały czas, wiedziała gdzieś w głębi, że jej
sprzeciwy nic nie zdziałają w końcu dała za wygraną i razem z
przystojnym brunetem szła w stronę swojego niewielkie domu
stojącego na przedmieściach.
,,Drogi
Pamiętniku,
Dzisiejszy
dzień był naprawdę zwariowany. Nawet nie wiem od czego zacząć...
A więc może od tego, tak jak mówiłam wczoraj ci mówiłam, dziś
zerwałam z Matt'em i jedyne co poczułam to ulge, chyba dobrze,
prawda ? Drugą sprawą jaka dziś się zdarzyła było spotkanie
naprawdę seksownego faceta, którego można by nawet nazwać bogiem
! Tak, bogiem ! Jego błękitne oczy... O MÓJ BOŻE ! Prawdą jest
to, że spotkanie odbyło się w dziwnych okolicznościach.
Uciekałam przed kimś... Nie wiem przed kim ale słyszałam czyjeś
kroki. Czy ja wpadam już w paranoje ? Odkąd zmarli moi rodzice
każdy jest dla mnie podejrzliwy... Każdy dźwięk... Osoba... A
przecież ten wypadek był moją winą... Tylko i wyłącznie
moją... Naprawdę potrzebuję pomocy...
Elena"
Brunetka
podeszła do niewielkiego okna i wyjrzała przed nie spoglądając
na święcący księżyc. - Dzisiaj pełnia - pomyślała sama tak
naprawdę nie wiedząc z jakiego powodu. Jednak spoglądając tak na
tę gwiazdę miała wrażenie jakby coś się w niej zmieniło, ale przecież to było głupie. Elena pokręciła głową zasłaniając
okno i wracając do łóżka.
***
Zanurzył
rękę w jej ciemnych jak otaczająca ich noc, włosach a ona
mimowolnie jęknęła tym samym pogłębiając pocałunek i
przyciągając go bliżej siebie. W tej chwili nie przejmował się
pogniecioną koszulą która po chwili i tak wylądowała na podłodze
rezydencji Mikaelsonów. Nie puszczając swojej towarzyszki, z
wampirzą szybkością zatrzasnął drzwi swojej sypialni i popchnął
brunetkę na ogromne łoże, po chwili znów łącząc ich usta w
zachłannym pocałunku. Nagle zamknięte przed chwilką drzwi
otworzyły się uderzając o ścianę, z hukiem równym wybuchu bomby
masowego rażenia. Elijah nie odskoczył od dziewczyny ogarnięty
nagłym szokiem, jak to opisują w większości mdławych romansideł.
Czuł jednak, że chwila zapomnienia i romantyczny nastrój
bezpowrotnie minęły. Odsunął się od brązowookiej obdarzając ją
przepraszającym spojrzeniem i z szybkością normalną dla wampira a
zwłaszcza Pierwotnego, złapał szyję brata przyciskając go do
ściany. Kol podniósł ręce w geście poddania ukazując tym samym
kolorowego drinka trzymanego w prawej dłoni. Elijah wytrącił
kieliszek z ręki wampira nie przejmując się poplamionym dywanem.
Wystarczy jedno skinienie i wymienią mu go na nowy. Taki urok
bogacza.
-
Zrobiłeś to specjalnie. - burknął.
-
Nic mi nie udowodnisz. - odparł Kol z uśmiechem. Elijah mocniej
zacisnął palce ale Kol tylko się uśmiechnął i zdjął sobie
rękę z szyi. - Poza tym, rozlałeś mi drinka.
Elijah
westchnął pod nosem i odsunął się od brata, odwracając się w
stronę łóżka. Usłyszał jeszcze ciche parsknięcie i odgłos
zamykanych drzwi. Jakież było jego zdziwienie gdy nie zastał
dziewczyny tam gdzie ją zostawił. Jedynymi rzeczami w ogóle
wskazującymi na jej dzisiejszą obecność w tym pokoju była jego
koszula porzucona na środku pokoju i rozkopana pościel.
I
zasłony samotnie tańczące w rytm wiatru przy otwartym oknie.
Biegła
przed siebie z wampirzą prędkością zręcznie omijając wszelkie
przeszkody i w biegu zapinając bluzkę. Cholerny Kol! A to nie był
pierwszy raz gdy coś takiego odwalił. Przykład? Gdy siedzieli w
jacuzzi popijając w najlepsze metakse "zapomniał" że oni
tam są i "przez przypadek" wypadł z drugiego piętra
wpadając do wody. Albo gdy jedli razem kolację a on postanowił
pobawić się w kelnera i "znów przypadkowo" wywalił całą
tacę z jedzeniem prosto na nią. Ale to jeszcze nie wszystko.
Najlepsze ( lub najgorsze - zależy dla kogo ) było gdy wjechał
swoją furgonetką do kuchni. Tak dokładnie. Dobrze przeczytaliście.
Furgonetką.
Do kuchni. Przez ścianę.
Ale
to jest Kol, a Kola nikt oprócz Kola nie zrozumie. Nie była nawet
pewna czy sam Kol rozumie Kola.
Potrząsnęła
głową aby się ogarnąć, ale zapomniała, że nadal biegła i
prawie wpadła na ścianę. Ze złością kopnęła nogą w budynek a
kilka cegieł potoczyło się po ziemi. Cóż - pomyślała. - Macie
teraz ładne, oryginalne okienko. - przesłała tę myśl do umysłów
ludzi, siedzących po drugiej stronie ściany i patrzących na nią
jakby z księżyca spadła.
Odsunęła
się i ruszyła ciemną uliczką, idąc już w ludzkim tempie. Nadal
jednak nie wydawała żadnych dźwięków. Była łowczynią a jej
przekleństwem było życie w cieniu. Nie przejmowała się tym, w
ciągu pięciuset lat zdążyła przywyknąć. Z czasem nawet to
polubiła. Och, nazywajmy rzeczy po imieniu. Lubiła mordować.
Uwielbiała patrzeć w oczy swoich ofiar chwilę przed tym gdy
wysysała z ich kruchych ciał ostatnie krople krwi.
Nagle
w uliczce obok usłyszała jakieś głosy. Jak najciszej, skradając
się na palcach ( co przecież było absurdalne bo była wampirem )
ruszyła w tamtą stronę. Minęła niemal sięgającą teraz
czarnego jak smoła, nieba, ścianę drzew lasu Mystic Forest i
bezszelestnie wsunęła się za pomnik Jonatana Gilberta skąd mogła
doskonale obserwować sytuację. Przeżyła szok.
Stał
tam mężczyzna którego nawet od tyłu by poznała. W sumie – tak
właśnie było. Szerokie ramiona, umięśniony, czarne włosy i ten
styl bycia. Jego chód. Jego wszystko. Znała to tak doskonale, że
sama się siebie bała. Kiedy rozmawiał z tym kimś, kimkolwiek on
był – bo istotnie z kimś rozmawiał – poczuła straszną chęć
dowiedzenia się kim on bądź ona jest. Zakładała jednak, że była
to dziewczyna ponieważ nie widziała jej zza ramienia Damona. Po
drugie, jeszcze nie rzucił się na jej szyję więc musiała być
ładna. Wystarczająco ładna, żeby przeżyć spotkanie z nim. Nie
należy również pomijać, że na pewno była człowiekiem. Brunetka
wyczuwała jej krew oraz słyszała jej szybki oddech nawet z
odległości tych kilku metrów które je dzieliły. Postanowiła
dowiedzieć się kim jest owa dziewczyna, zapomniała więc, że
miała być zupełnie cicho i z wampirzą prędkością przebiegła
na drugą stronę ulicy. Jej martwe serce zamarło na chwilę gdy
Damon rozejrzał się niespokojnie, a ruszyło znów gdy prawie
niezauważalnie wzruszył ramionami i wrócił do rozmowy. Teraz, z
tej wygodniejszej pozycji mogła śmiało obserwować dziewczynę,
która okazała się tak jak ona być brunetką, mieć takie same
brązowe oczy i ogólnie wyglądać jak ona. W dziewczynie wezbrał
gniew. Jak ktoś tak po prostu mógł być jej klonem, spokojnie
spacerować sobie po świecie, UDAWAĆ JĄ i śmiać w ogóle odezwać
się do Damona, który przecież był jej! Poczerwieniała i poczuła
jak kły wbijają jej się w dolną wargę, a z kącika jej wargi
spływa krew. Oblizała usta. Przecież miała Elijah, więc czemu
wściekała się na sam widok Damona ( którego tak nawiasem mówiąc
nie widziała od stu czterdziestu sześciu lat ) rozmawiającego z
jakąś lalą która do cholery wyglądała jak ONA!
Kiedy
zobaczyła, że Damon razem z dziewczyną której imienia wyłapać
nie dała rady, oddalają się, niczym cień ruszyła za nimi. Gdy
doszli pod jakiś dom, który najwyraźniej był domem tej lasi,
Damon odprowadził ją tęsknym spojrzeniem a w wampirzycy aż się
zagotowało ( DO CHOLERY! ZNAŁ JĄ OD GODZINY! ) i ruszył w stronę
z której przyszedł. Brunetka już nie starała się być cicho.
Wręcz przeciwnie. Chciała, żeby on ją usłyszał. Ale jak na
złość nie odwracał się. Albo ją ignorował, albo zbytnio się
zamyślił. A nie oszukujmy się, bo o czym Damon mógł myśleć?
Nie często mu się to zdarza. No chyba że wyrwie jakąś lasię.
Z
prędkością godną Pierwotnego wyprzedziła chłopaka i oparła się
niedbale o latarnię, starając się zachowywać jak najbardziej
kusząco. I podziałało. Chłopak przystanął i przypatrując jej
się, nieświadomie otworzył usta. Zamrugał i przez chwilę
wyglądał jak dziecko które dostało pod choinkę wymarzony
prezent. Mile ją to zaskoczyło. Co ja gadam. Ona wiedziała od
początku jaki będzie tego efekt.
- Tęskniłeś
za mną? - spytała uśmiechając się chytrze.
- Przecież
umarłaś. - zauważył bystrze.
- Jak
widać. - wskazała na siebie. - Żyjesz w błędnym przekonaniu.
Znów
chytrze się uśmiechnęła. Ale chłopak nie dał sobie w kaszę
dmuchać. Szybko podbiegł do niej i próbował ją unieruchomić ale
skończyło się jej pięścią na jego twarzy. Szybko wstał i znów
na nią skoczył ale odtrąciła go kopniakiem. Był jeszcze dość
młodym wampirem i w porównaniu z nią w walce był fatalny.
Spróbował zajść ją od tyłu kiedy poprawiała makijaż
przeglądając się w ekranie telefonu komórkowego i jakby od
niechcenia dostał od niej z półobrotu. Kiedy wylądował na ziemi
podeszła i z całej siły kopnęła go kozakiem na obcasie w brzuch.
Zgiął się w pół a ona szepnęła tylko „Nie tak traktuje się
damę.”
- Jak
jakąś spotkam. - sapnął. - To wtedy dam ci znać.
Kopnęła
go jeszcze raz i odeszła w ciemność.
***
Nastał
kolejny dzień, Elena jak codziennie rano wstała z łóżka co
ostatnimi czasami było dla niej wyzwaniem, szybko potem naszykowała
się i pojechała swoim samochodem marki Audi do szkoły. Stała
właśnie z przyjaciółkami jak codziennie rano i się śmiała a
przynajmniej próbowała z tego jak plotkowali na temat nowych ubrań
Jessici, czy o nowych chłopakach innych dziewczyn. Kochała za to
Bonnie i Caroline. Pozwalały jej chociaż na chwile zapomnieć o
tragedii jaka stała się poprzedniej wiosny. Do jej uszu dostały
się jakieś szepty, chciała to zignorować myśląc, że rozniosły
się już po całej szkole plotki o jej zerwaniu z Matt'em. Takie
były właśnie uroki małych miasteczek, nic nie dało się ukryć.
Czujecie tą ironię ? Bo o spotkanym wczoraj przez Elenę chłopaku
jeszcze nikt nie mówił, miała nawet jakieś wrażenie, że go
sobie wymyśliła. W końcu nie mogła już wytrzymać ciągłych
szeptów i odwróciła się do ludzi aby chwilę potem stanąć jak
wyryta na widok dziewczyny tak podobnej do niej, że nie mogła
nawet w to uwierzyć. Zupełnie jakby widziała swoje lustrzane
odbicie. W jej głowie myśli przelatywały w nanosekundę i jedyne
co mogła powiedzieć cicho pod nosem to
- Co
do cholery ?
***
Gdy
rano wstała w jej głowie zaświtał nowy plan. Ubrała się w
ciemne, przylegające do ciała rurki, czarne botki na obcasie i
granatową bokserkę a na ramiona zarzuciła kurtkę z czarnej skóry
bo jak na połowę października zrobiło się chłodno. Nie chłód
oczywiście był powodem zabrania ze sobą kurtki. Nie, ona po prostu
chciała sobie dodać drapieżności. Swoje długie do połowy pleców
brązowe loki starannie przeczesała i mięła w palcach do czasu aż
dobrze się układały. Gdy była zadowolona z efektu, zrobiła sobie
mocy makijaż, bez którego przecież ani rusz. Zabrała z oparcia
krzesła torebkę na długim pasku do której powrzucała
„zapożyczone” wcześnie z jakiejś tam księgarni książki,
zamknęła mieszkanie na klucz, wsiadła do czarnego Sedana i z
piskiem opon ruszyła przed siebie.
Wyszła
z samochodu i ruszyła przed siebie po parkingu. Wszędzie
towarzyszyły jej zdziwione spojrzenia które pomogły jej znaleźć
ową dziewczynę, bo co chwilę patrzono to na jedną to na drugą
porównując je ze sobą. Dziewczyna odwróciła się i brunetka
spojrzała w oczy takie same jak jej własne. I nawet jeżeli
wcześniej nie powiedziała tego wprost, teraz poprzysięgła sobie,
że zemści się na dziewczynie choćby miała za to życiem
przypłacić.
Bo
tak właśnie Katherine Pierce się mści. I nigdy ale to nigdy nie
pozostawia niedokończonych spraw.
***
Hej :) mamy szczerą nadzieję, że rozdział wam się podobał. Był w miarę długi ( bo pisany przez dwie osoby xD ) i chyba nawet ciekawy. Jeśli wam się spodobał to zapraszamy do komentowania, oraz zapraszania znajomych. Ufff....... okay, sprawy sztywniaków za nami. Zapraszamy was serdecznie do zakładki "Heroes" jeśli chcecie się trochę pośmiać i dowiedzieć co nieco o naszym opowiadaniu :) . Rozdziały jak już mówiłyśmy są długie, więc będą się pojawiały od tydzień, dwa w zależności od długości ( Savi czuje się poetką xD ) i naszego czasu na napisanie ich. Bowiem to nie jest takie hop siup, siadasz, pół godziny, napisałeś.
Okay.... chyba wszystko.... Nie! Prawie zapomniałam;
Perspektywa Eleny ( + Damona ) była pisana przez Chealsy, a perspektywa Katherine ( + ELAJŻY - tak napisałam ELAJŻY, bo wcześniej chciałam ale mi Chealsy nie pozwoliła :( I TERAZ JUŻ CZUJĘ SIĘ SPEŁNIONA ;) )
NIE SŁUCHAJCIE JEJ ! NAĆPAŁA SIĘ ZAPIEKANKĄ MOJEJ MAMY ;D I COŚ JEJ Z GŁOWĄ SIĘ STAŁO ;d
Dobra Chealsy xD mam cię dość >.< Koniec Psot.
Chealsy & Savi
Hej :* nominowałam wasz blog do Liebster Blog Award :) więcej informacji na http://when-i-look-at-you-delena.blogspot.com
OdpowiedzUsuńfajny rozdział. Czekam na next. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPS: zróbcie coś z tym żeby udowodnić ze nie jesteś automatem
O tym pogadam z Savi xd nie mam bladego pojęcia na temat blogspot ona wszystkim się zajmuje ja tylko piszę swoją część i doradzam nieraz oraz szukam fotek :D
UsuńNn na moim blogu :) zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńS: Gabi wal sie na ryj xd
OdpowiedzUsuńG :ty też Savi :)))
C :Gabi i Savi zamknąć te japy ! Bo jak wam wyrwe zęby to pozbędę się tych horkruksów i będę sławnaaaaa ! Buhahahahahhah
S: gdyby nie ja to byś go kurwa nawet nie znalazła!
G: słyszę szepty... ;p
C: to czas już zawitać do papy Smerfa lub Ważniaka któś musi cię zbadać :D
S: KOOOOOOOOOOOOOCHAMMMMMMMMMMMMMMM JEDNOROŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻCE!!!!!!! <3333333333333333333
G: i chuuuj wam do teeegooo! ;o
C: Kłapouchy mooooim życieeeem ! :D Gdy Kubu$ nie patrzy podbieram mu miodek ! Mniam mniam ! :D Savi je telefon na śniadanie a Gabi muchy z masłem !
S: Ale wy jesteście zjebane >.< xD
G: Ty bardziej ;P Co robi Kubu$ jak nie ma Prosiaka? Gwałci ogon Tygrysa ;p
C: Nie rozpierdalaj systemu -,- I belive i can fly !
S : TOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOORBA!!!!!!!!
G: oPERACIA KOBRA! NIE PIERDOL BO RODZINE POWIĘKSZYSZ ;p
C: Gabi nie pierdol tych bananów ! One nie chcą mieć małych dzieci ! No mowie nie rób tego ! Niedobre dziecko.... NO MÓWIŁAM !!!!!
S: O kurwa nie gadam z wami xd
G: Masz coś do małych bananiąteg ;-; ?