czwartek, 16 października 2014

Chapter II - Close your eyes.





      

   Brunetka nieświadomie zacisnęła dłonie w pieść nadal patrząc się na dziewczynę stojąco po drugiej stronie parkingu. Jedyne o czym mogła myśleć, to jak to było możliwe, że ona wygląda tak samo. Te same włosy, rysy twarzy, oczy, figura. Jedyne co ich różniło to styl ubioru i oczywiście postawa. Gdy Elena zawsze była tak zwaną ,,cichą myszką” w tej dziewczynie można było dostrzec drapieżność. Pokręciła głową mając nadzieje że to tylko jej jakieś wyobrażenie, jednak się myliła. Jej sobowtór nadal stał przed nią uśmiechając się w ten złośliwy sposób. Elena podskoczyła jak oparzona gdy uświadomiła sobie, że ktoś ściska jej ramie. Odwróciła się w ułamku sekundy w stronę ,,napastnika”.
- Caroline ! Przestraszyłaś mnie ! - niepotrzebnie krzyknęła na blond przyjaciółkę której naprawdę zdziwione spojrzenie uświadomiło ją że nie poznaje w tej chwili Eleny. - Przepraszam... Ale widziałyście to co ja ?
- Jasne, że widziałyśmy! Możesz mi wytłumaczyć co to było? - powiedziała wskazując na drugą stronę parkingu. Pomimo przerażenia malującego się na twarzy Caroline w jej głosie słychać było tą entuzjastyczną nutkę.
- Caro... - zaczęła odpowiadać ale przerwała gdyż rozbrzmiał się dzwonek oznajmiający pierwszą lekcje – porozmawiamy o tym na lunchu. - wyszeptała szybko i zawieszając swoją torbę na ramieniu ruszyła szybkim krokiem w stronę szkoły.


  Stała tak jeszcze chwilkę i patrzyła na swojego sobowtóra. Uważnie wsłuchała się w szepty dookoła siebie i wyłapała imię „Elena”. Kto normalny daje dziecku na imię „Elena”? Niewątpliwie nikt. Ale ta dziewczyna musiała być jakąś jej daleką krewną! No przecież takie geny nie biorą się znikąd, nie? 

Przerażona dziewczyna zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów, a Katherine uśmiechnęła się szerzej. Kiedy pomiędzy nimi przejechała furgonetka, skorzystała z okazji i zniknęła w czarnym dymie....
Nie no, żartuję. Jeśli naprawdę myślałeś że rozpłynęła się w kłębie dymu to musisz być idiotą. Pff...
Zaczaiła się za drzewem i poczekała na dzwonek.  Kiedy dźwięk obił się o jej wrażliwe uszy, pomknęła prosto do sekretariatu. Weszła bez pukania ( bo szlachta nie puka pff... ) i zgarnęła plan lekcji podpisany jej nazwiskiem. Miała właśnie iść na lekcję - zaawansowaną biochemię ( bio.. chemio co? ) ale się rozmyśliła i skierowała kroki do łazienki która wyglądała na damską. I nie pomyliła się. Płytki koloru delikatnego różu na ścianach i podłodze, były przeplatane tandetnymi kwiatkami i gdzie nie gdzie jakimiś podpisami chłopaków którzy jakimś cudem się tu dostali.
    Podeszła do umywalki nad którą wisiało lustro i położyła torbę obok niej, wyjmując ówcześnie kosmetyczkę. Poprawiła makijaż który lekko rozpłynął się na słońcu i palcami ułożyła włosy. Nagle drzwi jednej z kabin otworzyły się. Wyszła zza nich nie najbrzydsza blondynka w kolorowych rurkach, obcisłym topie koloru niebieskiego i czarnym sweterku. Dokładnie ta dziewczyna która stała obok Eleny na parkingu.
- Wiesz że wyglądasz jak Elena Gilbert? - zagadnęła zakładając ręce na piersi.
- Poprawka kochanie – zakpiła Katherine – To ona wygląda ja ja.
Brunetka postanowiła zignorować dziewczynę a pomógł jej w tym akurat dzwoniący telefon. Przejechała palcem po ekranie, odbierając połączenie.
- Tak? - spytała nie zwracając uwagi na różowiejącą ze złości, odbijającą się w lusterku twarz blondynki.
- Chciałem cię przeprosić Katherine... 
- Elijah. - przerwała mu.
- ...Powinienem był przewidzieć że Kol znowu coś...
- Elijah! - zezłościła się paplaniną bruneta. - Nic się nie stało.
Nawinęła pukiel włosów na palec wskazujący i chytrze uśmiechnęła się do purpurowej już dziewczyny. 
- Na pewno?
- Na pewno.
- Mogę podjechać po ciebie wieczorem? 
- Możesz. - Katherine zgodziła się, wreszcie odwracając się do blondynki. - Muszę kończyć.
- Ale..
Nie dała mu dokończyć zdania, naciskając czerwoną słuchawkę.
- Czego ty ode mnie chcesz? - spytała, wskazując palcem na dziewczynę.
- Zniknij. - syknęła dziewczyna.
- Słucham? - oburzyła się.
- Z N I K N I J. - przeliterowała blond włosa.
- N I E. 
Dziewczyna popchnęła zaskoczoną brunetkę na drzwi jednej z kabin a jej oczy poczerwieniały. Kły wysunęły się z warg, a z ust wydarł się syk. Katherine zrozumiała z kim ma do czynienia, więc powtórzyła ten gest. Tyle że ona wyglądała przy tym naprawdę strasznie, jak lew albo tygrys. Blondynka wyglądała jak malutki, słodziutki, pieseczek, taki z różową kokardą na głowie. Dziewczyna cofnęła się i zakryła usta dłonią, po czym wybiegła z toalety.



Przez kolejne cztery godziny unikała przyjaciółki jak tylko mogła. Na lekcjach nie potrafiła się skupić i albo waliła długopisem o książki, patrzyła się przez okna lub sprawdzała co chwile godzinę na swoim telefonie. Na francuskim patrząc się tak znów przez okno ! No czy jej już do końca odwaliło ? Co miała nadzieję ? Zobaczyć Brad'a Pitta ? Jej uwagę przykuła postać ubrana na czarno. Stała ona jak nigdy nic patrząc się na nią... Był to chłopak, brunet. Nawet z daleka mogła powiedzieć, że to ten sam facet co wczoraj ją uratował. Wstała z krzesła pakując swoje książki i mrucząc tylko pod nosem do nauczycielki, że się źle czuję po czym sprintem wybiegła ze szkoły. Podbiegła do chłopaka łapiąc po drodze oddech aby uspokoić swoje przerażone serce

- Co ty tu robisz ? - warknęła na niego niespodziewanie unosząc brew do góry – Skąd wiesz, gdzie chodzę do szkoły ? - naprawdę była spanikowana tym wszystkim dziewczyną, którą rano widziała, wczorajszym spotkaniem z chłopakiem a teraz to. Co jeszcze miało się stać ?! Kosmita spaść na ziemie i poprosić o autograf ? Cały czas czekała na odpowiedź chłopaka, któremu najwyraźniej się nie spieszyło, bo stał naprzeciwko niej niczym grecki bóg. Niewzruszony nawet jej wybuchem złości.
- Przyszedłem sprawdzić czy wszystko w porządku – odpowiedział w końcu wzruszając ramionami na jej wybuch. Doskonale był świadomy tego co zrobiła Katherine i, że to nie jest dla niej takie łatwe – I prosić byś w najbliższych dniach uważała trochę bardziej na siebie i nie pałętała się po nocach gdzieś. Sama – wyszeptał, był świadomy, że jako nieznajomy o wiele prosił ale co innego miał zrobić by nic złego Kath nie wyrządziła ? Porwać ją i na siłę przetrzymywać w pensjonacie ? To raczej nie wchodziło w grę
- Chyba jesteś jakiś nienormalny ! Wcale cię nie znam a ty tu przychodzisz i mówisz takie rzeczy ! - warknęła ale wzięła go za rękę i pociągnęła trochę dalej od szkoły aby nikt się na nich nie gapił jak na jakiś idiotów. Tak, stała tutaj z najprawdopodobniej najseksowniejszym facetem w tym nudnym miasteczku, i co oni mieliby mieć niby do niej ? Odpowiedź nasuwała się oczywiście natychmiast i wcale ona nie była taka miła na jaką by się zdawało. Gdy chłopak niecierpliwie przeczesywał włosy dłońmi ona stała i mierzyła go wściekłym spojrzeniem. Dla kogoś obcego mogło wyglądać to tak, że byli parą i się o coś posprzeczali prawda jednak jak wszyscy wiedź jest inna.
- Eleno... wiem, że o dużo cię proszę... Ale wierz mi bądź nie robię to dla twojego bezpieczeństwa. Inaczej mnie tu by nie było – jak miał wytłumaczyć dziewczynie, która nie miała bladego pojęcia o świecie wampirów, że grozi jej największe niebezpieczeństwo właśnie z jednego z nich ? To wydawało się nie realne tym bardziej, że pewnie uznałaby za umysłowo chorego i zaczęła się wydzierać w niebo głosy. Przepraszam bardzo pomylił się trochę ona już go uważała za chorego a to wszystko nie polepszyło by już schrzanionej sprawy. - Po prostu mi obiecaj, że będziesz na siebie uważać a więcej mnie nie zobaczysz – mruknął, a zresztą kto by uwierzył, że jemu, Damonowi Salvatorowi na czymś zależy ? Ta drobna brunetka stojąca przed nim jest tak podobna do Katherine, że ma nadzieję, że będzie mógł poznać ją lepiej i sprawdzić czy z charakteru są również takie same. Jak to się mówi ,,Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” ale spróbować z dziewczyną, która tylko wygląda jak dawna miłość czemu nie ? Wszystko jest realne. A zresztą po co on myśli o takich rzeczach ? Przecież nie miał uczuć. W końcu westchnął cicho kręcąc głową. Chciał już odejść ale musiał usłyszeć jej potwierdzenie że będzie uważała. Katherine na pewno coś chciała, nigdy nie robiła czegoś bezinteresownie. To po prostu nie leżało w jej naturze. Nauczył się tego już dawno temu gdy był jeszcze w niej szaleńczo zakochany. Patrzył na stojącą przed nim dziewczynę swoimi błękitnymi tęczówkami, był uparty i doskonale wiedział, że właśnie tą cechę Elena wyczytała z jego oczu.
- Dobra ! - krzyknęła już zniecierpliwiona natarczywością bruneta. - Zadowolony ? Będę uważała ! A teraz zostaw mnie w spokoju – warknęła i chciała odejść w stronę domu ale zauważyła tą samą dziewczynę co na parkingu. Zatrzymała się jak wmurowana. Jak to ? Ona szła w ich stronę... Cholera jasna ! Czego ona chciała i po co tu szła ? Jeszcze bardziej ją zdziwiły słowa jakie powiedziała do Damon'a. Gapiła się na niego jak jakaś idiotka. Oni się znali ? Ale jak to możliwe ? Nie pojmowała tego, w końcu się odwróciła i chciała z dumnie uniesioną głową iść w stronę domu ale niestety potknęła się o kamień i upadłaby jak długa na ziemi gdyby nie Damon, który ją złapał. No cholera jasna ! Czy to jakiś fatum ?
- Przepraszam... - Mruknęła i wyrwała się nie zwracając uwagi na perłowy śmiech brunetki, która stała za nią. Aż za dobrze była świadoma jej obecności i wrogiego spojrzenia jakim ją obrzucała. Elena w końcu dała się ponieść.
- Kim jesteś ?! I dlaczego wyglądasz tak samo jak ja ? - Miała tyle pytań ale te chyba były najważniejsze a przynajmniej tak się jej wydawało. No, bo doskonale wiedziała, że nie jest jej siostrą. Gilbertówna nie miała siostry, tylko młodszego brata, który od śmierci rodziców pakował się w same problemy. Narkotyki, bijatyki, późne wracanie do domu, alkohol. Miała już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Rozumiała zabawne ale no bez przesady. ,,Cholera jasna !' - skarciła się po raz kolejny w myślach za swoje bardzo długie monologi. Lubiła mówić tak tylko do siebie. Zamyślać się. Wtedy nie musiała czuć się jak jakiś wyrzutek.   


Jakby wampira nie widziała – zakpiła w myślach, brunetka.

Ostatni raz spojrzała na siebie w lusterku, poprawiła bransoletkę z krysztalikami lapisu lazuli, przerzuciła torbę przez ramię i wyszła z toalety. Na korytarzu rozejrzała się i jej uwagę przykuła tablica ogłoszeń zawalona od góry do dołu ulotkami ze zdjęciem owej blondynki i ogromnym podpisem „GŁOSUJ NA CAROLINE FORBES!” . A gdy odpięło się jedną z ulotek można było zobaczyć listę zgłoszeniową do konkursu na „Miss Mistic Falls”. Nie zastanawiając się zbyt długo, Katherine wpisała swoje nazwisko,  zaraz pod kilkoma innymi które okazały się być godnością Caroline, Eleny i jakiejś Sue Carson, której brunetka jeszcze nie poznała, ale znając życie, była to jakaś kolejna przebojowa dziewczyna. 
A potem?
Potem skierowała się do klasy historycznej. Jako że było po dzwonku ( nawet nie zauważyła kiedy ten czas minął ) wszyscy pozajmowali już swoje miejsca, więc dziewczyna chcąc nie chcąc usiadła obok jakiegoś całkiem przystojnego blondyna. On tylko wytrzeszczył na nią oczy i szybko odwrócił się spoglądając na Elenę. A potem usiadł prosto z oczami wielkimi jak spodki, bo dziewczyny nie było na swoim miejscu. Głęboko wciągnął powietrze, chyba zapominając jak się je z płuc wypuszcza i podał brunetce rękę.
- Matt Donavan. - Przedstawił się.
- Katherine Pierce. - odparła potrząsając jego ręką. Zmierzyła go uważnym spojrzeniem.
A w ich rozmowę wkradł się inny głos.
- A więc ty jesteś Kath. - odezwał się blond włosy mężczyzna, wyglądający na około dwadzieścia cztery lata i chyba będący nauczycielem.
- Katherine. - Poprawiła go chłodno.
- Witaj na naszej lekcji historii. - Powiedział udając że jej nie słyszał. - Nazywam się Alaric Saltzman i uczę tą klasę. Nie będę ci teraz dyktował zasad obowiązujących na moich lekcjach bo zrobiłem to pierwszego dnia września, nie jest więc moją winą, że niektórzy zaspali o miesiąc. - Zakpił.
- Chodzenie do tej szkoły wcale nie sprawia mi przyjemności. - Odparła równie chłodno jak wcześniej. 
Alaric zaklaskał radośnie, a po chwili wyciągnął rękę i wskazał palcem drzwi.
- Więc z czystym sumieniem mogę się z tobą pożegnać.
Uśmiechając się, odparła:
- Ależ ja się nigdzie nie wybieram. - Pokręciła głową.
- Wynocha. - odparł. - Nie toleruję takiego zachowania.
Złapała torbę, wstała z ławki i trzymając rękę na klamce spytała jeszcze: No więc jak pan sam ze sobą wytrzymuje panie Salsaman?
Specjalnie przekręciła jego nazwisko i zanim zamknęła drzwi zobaczyła jeszcze grymas, wpływający na jego twarz.

A potem spędziła prawie trzy godziny obserwując sobowtóra przez okno, będąc zaczajoną za drzewem. Widziała jak dziewczyna wychodzi ze szkoły a potem podchodzi do Damona, którego ona wcześniej nie zauważyła.

Do głowy przyszedł jej świetny plan.
Ruszyła w stronę kłócącej się pary. Brunetka widząc ją próbowała uciec i potknęła się o kamień. Nasz superbohater Salvatore musiał ją oczywiście ratować.
Katherine wybuchnęła śmiechem.
No i panna "Moje imię jest ułomne, ja zresztą też" wyjąkała jakieś "Przepraszam" a potem chyba się rozmyśliła i dodała: Kim jesteś?! I dlaczego wyglądasz tak samo jak ja?!
Katherine ponownie się zaśmiała.
Damon szepnął do Eleny, żeby zamknęła oczy. Gdy to zrobiła złapał Pierce pod rękę i pognał z nią w tylko jemu znanym kierunku, zostawiając zdezorientowaną dziewczynę samą.


Elena otworzyła oczy.

- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - mruknęła i wróciła do klasy.








Witajcie :) BLOG ŻYJE!

Otóż dzisiaj piszę do was tylko ja ( Savi xD ) because Chealsy przestała mnie kochać :'C 
Nie no żartuję xD ona po prostu napisała swoją część, a ja swoją ( moja to ta pisana kursywą ;), oczywiście znów napisana z perspektywy Katherine <3 ) bo nie miałyśmy czasu żeby się spotkać ( 3 miesiące, I know xD ) a ja posklejałam całość i postanowiłam że wypowiem się sama xD 
Savi taka egoistka xD
No więc dyskutowałyśmy z Chealsy ( dyskusja wygląda u nas tak, że jak ja chcę a ona nie to jej zdanie się nie liczy XDDD ) i doszłyśmy do wniosku, że nowy rozdział pojawi się szybciej ( czyli chyba w mniej niż miesiąc ).
Dyskutowałyśmy też na temat Nominacji. Jesteśmy za nią bardzo wdzięczne, ale chwilowo nie mamy czasu żeby odpowiedzieć ;) w najbliższym czasie odpowiemy na pewno.
No i co, to chyba na tyle ;)
Zostawiajcie opinie w komentarzach ;), oczywiście zapraszam również na mojego bloga do którego skrót znajdziecie w menu zakładek na blogu -------------------------------> ( gdzieś tam xD )

To ja spadam podszkolić angielski, wyzwać Chealsy od rudej i zjeść pierogi, a wy w tym czasie możecie skomentować rozdział :D

Nie, nie mam na kolację pierogów xD

PS za wszystkie błędy przepraszam, rozdział sprawdzany na szybko ;)

PS2: Aby był kolejny rozdział przynajmniej 5 komentarzy poprosimy ! <Tak, Chealsy się wpieprzyła hahahhaha>





1 komentarz:

Obserwatorzy